sobota, 17 maja 2014

Rozdział czwarty część pierwsza

Dla mojej wspaniałej drużyny Avengersów! Bardzo Was Kocham!


Co ty byś zrobił, gdybyś leżał na obcej dziewczynie, która była półnaga? Lub... co ty byś zrobiła, gdyby cię przygniatał obcy chłopak z nagim torsem? Po prostu przez przypadek byś się pośliznął i wpadł w niego. Zapewne szybko byś wstał, powiedział ciche przepraszam i zniknąłbyś z jego życia na zawsze. Proste. I to jak. Ale...
Inaczej to wygląda, gdy wkradasz się domu, zastajesz tam dziewczynę, z którą będziesz się widywał codziennie, ale bierze cię za włamywacza. Chcesz wszystko jej wytłumaczyć, ale ona nie daję ci dojść do słów. Niespodziewanie tracisz równowagę przewracasz się, spadając prosto na dziewczynę z ręcznikiem. Po ułamku sekundy do pokoju wpada twoja najlepsza kumpela i zastaję was w takiej sytuacji. Co robisz? ( to się wpakowałeś. :/ - od autora).
Przez dokładnie kilka sekund wpatrywaliśmy w siebie zszokowani zaistniałą sytuacją. Z tego wrażenia Darcy, aż opuściła siatkę pełną pysznych przysmaków. ( a tylko jednym -,- - od autora).
- Darcy, ja ci wszystko wytłumaczę. - zaczęła niepewnie jej przyjaciółka.
- Co mi wytłumaczycie? - zaśmiała się. - Że w moim pokoju robicie grę wstępną?! Nie! Ross nie próżnuję! - spaliłem ogromnego buraka. - Przepraszam, że przeszkodziłam wam w waszych małych igraszkach. - zaczęła powoli się wycofywać. - Gdy skończycie to zejdzie na film. A i podłoga nie jest zbyt wygodna. Proponuję łóżko. Tylko nie za głośno, bo sąsiedzi mogą wszystko usłyszeć. - po czym normalnie w świecie, opuściła nas zamykając drzwi.
Zdałem sobie sprawę, że nadal przygniatam biedną dziewczynę. W mgnieniu oka stałem na nogach i pomagałem jej wstać. Nie wiadomo, dlaczego, ale zacząłem się śmiać z całej tej durnej sytuacji. Dziewczyna również nie mogła opanować niekontrolowanego wybuchu. Chichraliśmy się tak długo, że zabrakło nam powietrza w płucach.
- Przepraszam za nią. - mówiła między atakami śmiechu. - Ona tylko żartowała. Musisz się przyzwyczaić. - chrumka jak świnka kiedy się śmieje. Naprawdę!
- Tak. Każdy dzień spędzony z nią wygląda fantastycznie. - stwierdziłem.
- Ty jesteś John czy Jeff? - zmieniła temat.
- Ani pierwszy, ani drugi. - uśmiechnąłem się.
- Czyli, że masz na imię Ethan? - zmieniła wyraz twarzy na lekko wkurzoną. - I ona jeszcze cię nie udusiła?
- Nie, ja jestem Ross. - wytłumaczyłem jej, bo zaczęła mnie lekko przerażać.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - A ja myślałam, że Hudsonowie są najbardziej zboczeni.
- Kochana, zapomniałaś o tym, że jak ktoś mówi o drugiej osobie, że jest zboczona, to tak naprawdę sama taka jest. - uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Znalazł się Einstein! - uderzyła mnie lekko w ramię.
- Przepraszam, przepiękną Madame. - ukłoniłem się i nonszalancko pocałowałem ją w dłoń.
- Widzę, że z pana prawdziwy dżentelmen. - powiedziała uwodzicielsko.
- Przy tak pięknej damie to wstyd zachowywać się dziecinnie. - oznajmiłem podobnym tonem. Zrobiłem 'brewki'. Znowu zaczęła się chichrać.
- Wspaniale, pan wygląda w tej mokrej koszulce. - wyznała. Miałem białą bluzkę, więc można było zobaczyć moją klatkę piersiową.
- A pani cudownie wygląda w tym jasnoróżowym ręczniku. - stwierdziłem, a ona spaliła buraka i czym prędzej pobiegła do łazienki.
Wtedy zdałem sobie sprawę co powiedziałem.
Podszedłem do drzwi od łazienki i lekko zapukałem.
- Chciałbym przeprosić prześliczną Madame za moje godne potępienia słowa. Mam wielką nadzieję, że da mi tak urocza dama jeszcze jedyną, ostatnią szansę. - wypowiedziałem to jak prawdziwy dżentelmen z tamtych lat.
- Oczywiście, że przyjmę pana przeprosiny. - w jej głosie usłyszałem wielką radość. - Tylko daj mi chwilkę na przebranie się.
- Ok.
W międzyczasie zbierałem zakupy, które rozsypała Darcy. Coś czuję, że po tym wieczorze przytyję z dziesięć kilogramów. Gdy skończyłem tą czynność dziewczyna stała ubrana przede mną i czekała na mój ruch.
- Idziemy do Darcy? Pewnie się szykuje do roli matki chrzestnej. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy. Zaśmiała się cicho pod nosem.
Postanowiliśmy już pójść na dół, żeby nie martwic naszej kumpeli...


Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Po tygodniowej nieobecności napisałam takie coś! Ten rozdział jest beznadziejny :(. Po raz pierwszy brakuje mi weny. Proszę podsuńcie mi pomysł na następną część. Może wróci mi częściowo wena. Przepraszam was ... bardzo i mocno
Wasza Tygrysica
Christine

czwartek, 8 maja 2014

Rozdział trzeci

Dedykuję go Wszystkim Moim Tygryskom, które czytają moje bzdety :P.

I znowu to samo. Mroczna ballada o śmierci, która drugi raz w tym tygodniu sprawiła, że spadłem z łóżka dała o sobie znać ze zdwojoną siłą. Ethan ustawił dzwięk w komórce jak najgłośniej, bo nie chciał zaspać. Przy takiej muzyce to by trupa obudził. Na domiar złego Metallica wbiła swoje pazury tam, gdzie słońce nigdy nie bywa. I weź tu miej normalny poranek.
Mój przyjaciel był dzisiaj podejrzanie szczęśliwy. Przez pięć minut wpatrywał się w szafę w poszukiwaniu odpowiedniego ubrania. Przy czym wyrzucił większą zawartość swojej szafy. Patrzyłem na to wszystko z lekkim szokiem. Zazwyczaj ubierał się jak prawdziwy heavy metalowiec. Ale dzisiaj zaskoczył mnie tym, że wyciągnął biały podkoszulek, ciemnoniebieską koszulę, oraz czarne jeansy, które nosił tylko na występy. Tanecznym krokiem w stronę łazienki zostawiając mnie zdezorientowanego w pokoju. Nie tylko ja zauważyłem jego dziwne zachowanie. Kotka wskoczyła na jego łóżko i schowała się po kołdrą. Nigdy tego wcześniej nie robiła.
W międzyczasie ubrałem się w moją ulubioną białą bluzkę z krótkim rękawem, czarne jeansy, ukochane granatowe conversy oraz skórzaną kurtką, z którą nigdy się nie rozstaję. Po czym oglądnąłem się w lustrze i mogłem stwierdzić, że wyglądam czadowo ( yhy... znalazł się przystojniak -,-  - od autora) ( powiedziała ,, Top Model'' -. Przynajmniej nie jestem wkurzającą brunetką - od Ross) ( nie obrażaj mnie irytująca blondynko - od autor) ( patelnia pójdzie w ruch - od Ross) ( czyli zrobisz mi w końcu tą jajecznicę :D - od autorka). Nie przejmując się kąśliwymi uwagami autorki, założyłem na plecy plecak i już miałem wychodzić kiedy ujrzałem Ethana z nową fryzurą. Zazwyczaj nosił wełnianą czapkę, a teraz użył mojej odżywki i sprawił, że wyglądał całkowicie inaczej.
- Dzięki za odżywkę. - powiedział po czym, chwycił torbę i wybiegł z pokoju, zostawiając mnie nie wiedzącego co o tym sądzić.


W liceum same nudy.
Pan Steve po raz kolejny opowiadał o nudnych wzorach, któryś raz z rzędu. Natomiast żeńska część klasy patrzyła na niego marząc o tym, że kiedyś zwróci, na którąś z nich uwagę i stworzą idealną parę. Będą mieli wspólny dom, gromadkę dzieci, psa i kota do kompletu i razem stworzą fantastyczną rodzinę, w której będzie panowało szczęście. Nigdy nie przydarzy się im żadna kłótnia, sprzeczki czy też problemy w związku. Będzie tak idealna, że na samą myśl o tym mam ochotę zwymiotować.
Bracia Hudsonowie byli jak zwykle weseli. Gdy nauczyciel nie patrzył zachowywali się jak pięcioletnie dzieci i rzucali samolocikami po całej klasie. W takiej chwili miałem ochotę zapaść się pod ziemię i nie mieć z nimi nic wspólnego. No, ale cóż przyjaciół trzeba akceptować takimi jakimi są. Nawet jeżeli zachowują się jak osoby, które uciekły z psychiatryka (prawda Ola! - od Ross) (Awww... ale to słodkie. Uważasz mnie za swoją przyjaciółkę. - od autora) (niestety, ktoś musi się do ciebie przyznawać :) - od Ross)
Historię przesiedziałem SMS - ując z Ethanem, który ciągle skarżył się na przyjaciółkę albo pisał jaka to cudowna jest jego dziewczyna. Nauczyciel niczego nie zauważył, ponieważ był zajęty tłumaczeniem wojny z 1812 ( zerżnięte z serialu Mr.Young :D - od autorki) i uciszaniem co chwila Jeffa.
Od samego rana nie widziałem Darcy. Postanowiłem do niej zadzwonić przed trzecią lekcją. Przecież chyba nie jest załamana faktem, że chłopak, w którym podkochuję się od kilku lat, chodzi z popularną dziewczyną w szkole, która ma figurę modelki oraz interesuję się motocyklami... taaaa...ma o co się martwić...
Po trzech sygnałach odebrała telefon:
- Tak? - powiedziała bardzo oschłym głosem, którego nigdy po niej się nie spodziewałem, bo należała do osób zawsze wesołych.
- Cześć. - zacząłem pewnie. - Czemu nie ma cię w szkole? - głupszego pytania nie mogłem wymyślić. Pewnie lekko się zirytowała.
- Przyjechała moja przyjaciółka z Nowego Yorku. - na szczęście nie wyczułem w jej głosie gniewu. - Więc postanowiłam, że zostanę dzisiaj w domu i trochę spędzę z nią czas.
- To fajnie. - ucieszyłem się szczerze. Babskie pogaduchy dobrze jej zrobią.
- Jak chcesz mógłbyś wpaść do mnie po szkole razem z Hudsonami. - powiedziała weselszym głosem. - Moja przyjaciółka bardzo chce Was poznać.
- Dobrze. Na pewno wpadniemy. - zapewniłem ją. - A i jeszcze jedno...
- Tak! Będę ci wysyłała poprawne odpowiedzi na sprawdzian geografii. Znalazłam ten test w necie. Nauczyciel nawet się nie zauważy. - powiedziała.
Na wychowaniu fizycznym mieliśmy okrążyć sześć razy boisko do football'u. I właśnie w tym momencie mój staw kolanowy dał o sobie znać. Nie chciałem, jednak stwarzać problemu, więc biegałem z grupą w dość szybkim tempie. W szkole nikt nie wiedział o moim wypadku, oprócz przyjaciół, więc zawsze na w-f brałem długie spodnie, żeby nikt niczego nie zauważył. Zwłaszcza Jake i Drake.
Jeff i John co chwila ślinili się do grupy cheerleaderek, które w tej chwili miały trening przed meczem. Wśród nich zauważyłem blondynkę Paulę, dziewczynę mego kumpla, która szeptała z Julie, siostrą Drake i czasami zerkały w kierunku moim bądz Ethana, który w tym czasie grał w piłkę nożną z innymi chłopakami.
Na geografii faktycznie wszystko podpowiadała mi Darcy przez SMS-a. Na szczęście nikt niczego nie zauważył.
Inne lekcje minęły mi bardzo szybko. Zamierzałem po szkole pójść na obiad do Darcy i jej rodziny. Niestety bracia Hudsonowie nie mogli spotkać się z przyjaciółką, ponieważ mają ważne egzaminy w szkole muzycznej.
Zostałem, więc sam...
Bo przecież nie wezmę Ethana ze sobą...


Drzwi do domu mojej przyjaciółki były zamknięte na cztery spusty. Dziwnie się to zapowiadało, ponieważ wcześniej umówiliśmy się, że do niej przyjdę. Molestowałem niemiłosiernie ten dzwonek do drzwi, ale widocznie nikogo nie było. Tak samo nie odbierała telefonu. Wydawało mi się to nadzwyczaj podejrzane.
Postanowiłem, że sprawdzę czy, aby na pewno jej nie ma, wspinając się na drzewo i wchodząc przez otwarte drzwi balkonowe. Z niewielkim trudem wciągnąłem się na pierwszą gałąz i nim się obejrzałem, byłem na górze ( osz ty Spider-Manie. - od autor)
Powoli otworzyłem drzwi.
Pierwsze co usłyszałem to anielski głos damski, który na pewno nie należał do Darcy.
Nagle z łazienki wyszła dziewczyna o przepięknym głosie. Miała na sobie jasnoróżowy ręcznik. Gdy mnie ujrzała zaczęła piszczeć:
- Aaaaaaaaaa! Ty zboczeńcu!
- Ja naprawdę nie chciał...
Dziewczyna podeszła do mnie bliżej chcąc mnie wygonić z pomieszczenia, ale źle się wytarła, bo z jej ciała spadło na ziemię trochę wody. W pewnym momencie straciłem równowagę i spadłem prosto na nią.
Zaczęła mi krzyczeć do ucha.
Wtedy do pokoju wpadła Darcy i zastała nas w dwuznacznej sytuacji....


Przepraszam, ale nie dałam rady napisać dłuższego. Głowa mnie boli od samego rana. Mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać.
Bardzo Was Kocham
Wasza chora
Christine

środa, 7 maja 2014

Rozdział drugi część druga

Jak wyobrażaliście sobie swój pierwszy pocałunek?
Zapewne chcielibyście, żeby była to magiczna chwila, którą będzie wspominać do końca życia. Miało Wam towarzyszyć uczucie, że niby macie tysiące latających motylków w brzuchu. Obie strony tego chciały. Poczuć ciepły oddech ukochanej osoby na plecach przez co dostałby dreszczów.
A miejsce, w którym mieliście zapieczętować waszą miłość musiało być wyjątkowym. Magicznym. Większość z Was wybrałaby pewnie wasze ulubione miejsce spotkań bądz, w którym po raz się spotkaliście się. Albo może pójść na żywioł i pocałować się po raz pierwszy przed domem ukochanej lub w parku na starej ławce.
Najważniejsze jednak było to, że okazaliście to uczucie osobie, która jest dla Was bliska. Którą darzysz silną miłością. A z każdym kolejnym całusem stawała się coraz bardziej silniejsza ...
Nie jestem żadnym romantykiem, ale nie tak wyobrażałem sobie pierwszy pocałunek....
Dziewczyna, którą znam około pięć minut wpiła się niespodziewanie w moje usta. Pierwsze co zrobiłem to to, że moje ciało zdrętwiało. Stałem jak słup soli nie wiedząc co zrobić. Czy odwzajemnić ten pocałunek? Czy po prostu odepchnąć od siebie nachalną dziewczynę? Nawet nie wiedziałem jak się nazywa!
Kątem oka dostrzegłem faceta, który poszukuję ją. Patrzył na nas pytającym spojrzeniem. Pewnie wydawało mu się to podejrzane, bo wyglądałem jakbym stracił kontakt z rzeczywistością. Cholera! Nigdy nie widział całującej się pary? I po cholerę tu stoi i się gapi. Miałem wielką ochotę go udusić.
Tajemnicza brunetka chciała już oderwać swoje wargi od moich ust, żeby pokazać temu frajerowi, że to ona, ale nie pozwoliłem jej na to. Tym razem to wymusiłem pocałunek. Był on delikatny tak jakbym bał się, że zrobię jej krzywdę. Od razu go odwzajemniła. To dziwne uczucie. Całować osobę, której się nie kocha.
Zrobiłem to tylko, dlatego, żeby ten chłopak nie skrzywdził jej. Ale muszę przyznać, że potrafi się całować. ( Mrrr... ktoś tu się zakochał - od autora). ( Mrrr... powiedz to jeszcze raz, a użyję patelni - Ross).
Nagle odsunęła się ode mnie jak oparzona. Spojrzałem na nią pytającym wzrokiem.  Ona zaczęła się lekko denerwować. Rozglądała się na wszystkie strony. Dopiero wtedy zorientowałem się, że nie ma w pobliżu tego nieciekawego typa. Spostrzegłem też, że brunetka uciekła.
Chciałem pobiec za nią, ale za szybko się przemieszczała. Poza tym dostałem skurczu.
Chwyciłem zdrowe kolano i zacząłem je rozmasowywać. Czułem potworny ból. Prawdopodobnie naciągnąłem więzadło. Kuśtykając podszedłem do najbliższej ławki. Miałem ograniczony zakres ruchu.
Byłem na siebie wściekły. Zachciało mi się biegać?! Dobrze wiedziałem, że to tylko może zaszkodzić mojemu zdrowiu. I znowu czekają mnie kazania na temat tego jak nieodpowiedzialnie postąpiłem, bo drugą nogę ledwo co udało się uratować. Do tego dochodzi monolog Darcy, która martwi się o mój stan. Teraz żałuję, że nie zostałem z Metallicą. Przynajmniej miałbym kilka zadrapań, a tak to znowu problemy z więzadłami. I nie musiałbym się przejmować tą dziewczyną.  O czym ja myślę?! W ogóle bym ją nie spotkał.  Powiedział chłopak, który się nad sobą użala...



Leżałem bezsilnie na łóżku.
Po raz któryś z rzędu gapiłem się bezmyślnie w ten głupi sufit.
Moje życie naprawdę jest do dupy. Dowodem na to są moje użalające się nade mną myśli. Dlaczego nie mogę się wziąć w garść? Czy to, aż takie trudne?
Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi. Co mogę zrobić, żeby nauczyć się żyć terazniejszością a  nie przeszłością?
Ciągle mam przed oczami widok świateł jadącego auta na mnie.  Może przez to nigdy nie wezmę alkoholu do ust i nie zdam prawka?
Nadal pamiętam to kiedy z dużą siłą uderzyło we mnie auto. Ten przeszywający ból jakby ktoś żywcem łamał nogę. A pózniej ciemność...ciemność na końcu, której znalazłem małe światełko. Przynajmniej mam protezę. Nie wszyscy jej posiadają, ale mój stan zdrowia na to pozwalał.  A gdyby nie to... to poruszałbym się na wózku inwalidzkim do końca życia. Niektórzy nie mieli takiego szczęścia jak ja...
Nasuwa mi się kolejne pytanie: Dlaczego nie mam rodziców?
Zginęli w wypadku, nie mieli środków, żeby mnie utrzymać, nie chcieli, żebym miał złe dzieciństwo? A może po prostu byłem wpadką dwójki nieodpowiedzialnych nastolatków? Ta odpowiedz wydaję mi się najbardziej logiczna.
I znowu to robię. Użalam się nad sobą. Zamiast zachować się jak prawdziwy mężczyzna i wziąć wszystko na klatę.
Muszę się pogodzić z tym faktem i żyć dalej...
Jak postanowiłem tak też i zrobię...




Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam, że wyszedł taki krótki, ale mój młodszy brat jest chory i chyba mnie zaraził -,-. Obiecuję, że jutro wstawię trzeci rozdział i będzie on na pewno długi. Dziękuję mej kochanej Patata Ciastko. Me serduszko skacze z radości, że mój blog ci się podoba <3<3<3
Dziękuję za komentarze pod rozdziałem.
Miłej nocy tygryski moje :**********
Christie


niedziela, 4 maja 2014

Rozdział drugi część pierwsza

- O czym ty mi kurde gadasz? - Darcy po raz któryś nie mogła zrozumieć, że Ethan ma dziewczynę. Wszyscy ucieszyli się z tej wiadomości tylko ona nie była do tego związku ciepło nastawiona. Ktoś tu chyba jest zazdrosny? - Nie akceptuje. - wyznała.
-Dlaczego?! - kumpel załamywał ręce. - Co ona takiego ci zrobiła, że jej nie lubisz.
- Po prostu jej nie lubię i tyle. - nie miała innego sensownego argumentu.
Mierzyli się groznym wzrokiem. Patrzyłem na tą sytuację z zakłopotaniem. Nie wtrącałem się w ich kłótnię, która była prawdziwą rzadkością, ale jak była to bardzo ostra i zażarta. Jeff obserwował, podobnie jak ja. Z politowaniem. Natomiast John rozkoszował się swoją sałatką grecką, nie zważając na toczącą się wojnę pomiędzy przyjaciółmi. On w pełni korzystał z przerwy obiadowej.
- Dlaczego jej nie chcesz zaakceptować? - nadal drążył temat.
- Bo chodzisz z Paulą. - przypomniała mu.
- Z Paulą gimnastyczką! Nie z Paulą cheerleaderką! - tłumaczył.
- To dlaczego wczoraj zachowywałeś się tak jakbyś chodził z tą lalunią? - zaciekawiła się.
- Żeby Jake nie poderwał mi tej drugiej Pauli! Gimnastyczki! - zbulwersował się
- Czyli twierdzisz, że może się okazać niewierna?!  - stwierdziła.
Ukuła go w serce.
- Ja przynajmniej kogoś mam! Nie to co ty! - wkurzył się na całego. - Nie wiem co ona ci zrobiła, a chce się tylko dowiedzieć, dlaczego jej nie tolerujesz? - po chwili dodał: - A wiesz co? Nie obchodzi mnie twoje zdanie. Będę z nią szczęśliwy!
- Nie wierz w co...
- Daj już mi do cholery spokój!
- Ale...
- Nienawidzę cię! - wywrzeszczał na Darcy.
John zakrztusił się oliwką.
Moja przyjaciółka miała zaszklone oczy. Po jej policzkach zaczęły już spływać pojedyncze łzy. Patrzyła tak na Ethana, który poczuł się winny.
- Darcy...- wyszeptał, ale ona wybiegła ze stołówki.
Uderzył z całej siły w blat stołu przez co wylał na Jeffa sok jabłkowy. I znowu ten stan. Nie poruszał się. Patrzył na podłogę po której leżały resztki sałatki Johna. Razem z braćmi Hudsonami czekaliśmy, aż pobiegnie w jej kierunku w celu wyjaśnienia sobie tej sytuacji. Ethan tylko westchnął i poszedł w przeciwnym kierunku, zostawiając  nas.
- Co mu się stało? - zdziwił się Jeff. - Zawsze jak Darcy była w takim stanie to ją pocieszał.
- Nie wiem. - zaskoczyła mnie reakcja przyjaciela.
- Przecież to proste. - stwierdził John. Spojrzałem na niego i oczekiwałem odpowiedzi. - Darcy nie może tego zaakceptować, ponieważ podoba się jej Ethan.
Po czym jadł resztę sałatki, która nie spadła mu na ziemie.
Jego brat, aż otworzył buzie ze zdziwienia, podobnie jak ja.
- Co? - zdziwił się naszym wyrazem twarzy. - Nie wiedzieliście o tym? - pokręciliśmy przecząco głowami. - Przecież to widać było gołym okiem. To w jaki sposób ona go uspokaja, poprawiała mu krawat przed występem kilka razy, zapraszała na maraton występów zespołów heavy metalowych z tamtych lat... i w końcu dzisiaj doszło do prawdziwej sceny zazdrości..., a Ethan ma widocznie jakieś klapki na oczach skoro nie widzi tego. A dziewczyna pokazuje mu już od ponad dwóch lat, że chce czegoś więcej...- nie sądziłem, że John jest taki spostrzegawczy i inteligentny.
- A Ethan mówił ci coś o Darcy, co by wskazywało, że jest nią zainteresowany? - zamyśliłem się. Nie przypominam sobie, żeby wspominał o swojej najlepszej przyjaciółce tak, że przekraczałyby granicę przyjazni.
- Nie. - odpowiedziałem pewnie. -
-A rozmawiałeś z nim na taki temat? Co sądzi o niej?
Zrobiłem PokerFace.
- Nie. - spuściłem głowę.
- To jest odpowiedni czas, żebyś z nim porozmawiał! - powiedzieli równocześnie blizniacy.
Przez resztę przerwy jedliśmy w kompletnej ciszy. Spodziewałem, że któryś z naszych pokłóconych gołąbeczków wróci.
Matematyka. Przesiedziałem ją z słuchawkami w uszach. Słuchałem ostrych rockowych kawałków. Ethana nie było na lekcji. Podobnie też Darcy, która była jedną z najbardziej wzorowych uczennic w szkole. Dowiedziałem się tego od jej znajomej, z którą siedzi w ławce. Natomiast Paula ( gimnastyczka ) była na lekcji i z wielkim uśmiechem na twarzy słuchała co też ciekawego się nauczy.
Na chemii siedziałem spokojnie. Bazgrałem coś na końcu zeszytu, kiedy nauczyciel wykładał nudny wykład o atomach. Moi pokłóceni przyjaciele zmyli się całkowicie z budy. Nagle przyszedł do mnie liścik. Oglądnąłem się po całej klasie, ale nikt nie wyglądał zbytnio podejrzanie. Może po piśmie rozpoznam kto to napisał.

Poszedłbyś kiedyś ze mną na spacer albo do kina. Pozdrawiam Sylvia.

Na mojej twarzy zawitał uśmiech. Sylvia to moja stara znajoma z podwórka. Chodziliśmy razem do podstawówki, pózniej kontakt się urwał, bo zapisaliśmy się do innych gimnazjum. Aż w końcu się okazało, że mamy razem chemie i fizykę.
Odpisałem jej:

Z chęcią. Może w następnym tygodniu.

Zrobiłem z karteczki samolocik i rzuciłem go kiedy nauczycielka nie patrzyła. Dziewczyna po przeczytaniu uśmiechnęła się i spojrzała na mnie. Puściłem jej oczko.
Po chwili dostałem nowy liścik:

To może we wtorek pod kawiarenką ,, Gold Beach "?

Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem. Pokiwałem twierdząco głową. Zapowiada się wspaniały następny tydzień...



Wiem, że nie powinienem tego robić, ale postanowiłem pobiegać. W pokoju niesamowicie mi się nudziło. Do tego Metallica dziwacznie się zachowywała. Skakała po szafkach, podarła firankę i co chwila wyglądała przez okno. Nie chciałem, żeby mnie zaatakowała.
Sztuczna noga dawała o sobie znać podczas biegu. Było mi czasami trudno się poruszać i to wyglądało jakbym nie miał kondycji lub wadę serca.
Wcisnąłem słuchawki na uszy i zacząłem słuchać Katy Perry. Zapomniałem całkowicie o otaczającym mnie świecie. Byłem na Hawajach. Gorący piasek łaskotał moje stopy, słońce grzało na fulla, laski w bikini grały w plażową siatkówkę. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie miałem protezy. Powróciła moja silna, zdrowa... i owłosiona noga. Cała!
Bez najmniejszego namysłu pobiegłem w stronę morza, gubiącym przy tym garderobę tak, że byłem w samych kąpielówkach. Po drodze zgarnąłem jeszcze deskę surfingową.
Czułem się na prawdę wolny. Bez żadnych problemów, mknąłem na desce. Tłum ludzi bił mi brawo i wiwatował. W nagrodę popisałem się moimi trikami.
Gdy już wyszedłem na ląd rzuciła się na mnie bardzo ładna dziewczyna.
I wtedy powróciłem do nudnej rzeczywistości. Chociaż miała jeden wielki plus. Leżała na mnie ta piękna brązowooka dziewczyna.
- Przepraszam...
- Zamyśliłem się/ zamyśliłam się . -powiedzieliśmy równocześnie.
Pomogłem jej wstać.
- Jestem Ross. - podałem jej rękę.
- A ja... - zastygła w bezruchu. Do oczu zaczęły napływać łzy. Dziewczyna stała się kłębkiem nerwów.
Odwróciłem wzrok w kierunku, który sprowadził ją w ten stan. Zobaczyłem chłopaka w moim wieku, który widocznie czegoś szukał. Albo kogoś.
Nie wiedziałem co zrobić. Uciec? Odpadało. Zacząłby nas gonić.
Dałem jej swoją szarą bluzę, bo zrobiło się zimno i nie chciałem, żeby była chora. Powoli kierowałem się z nią w kierunku wyjścia z parku. Na nasze nieszczęście zauważył nas.
- Przepraszam. Nie widział pan niskiej brunetki w wieku siedemnastu lat? - zapytał się. Jaki on jest tępy! Ta brunetka stała metr od niego. - A to kto to? - dziewczyna miała na sobie kaptur, więc jej nie rozpoznał.
- To moja dziewczyna. - po czym odwróciłem się w jej kierunku i lekko musnąłem jej usta. Staliśmy zakłopotani, bo koleś nie chciał sobie pójść. Więc tajemnicza dziewczyna wzięła sprawę w swoje ręce i zaczęła namiętnie mnie całować...





Wiem krótko, ale nie miałam sił napisać więcej. Dostałam w kość od kuzynów :). Obiecuję, że kolejna część będzie dłuższa i żeby mnie zmotywować chciałabym, żeby było 10 komentarzy pod rozdziałem. Bardzo o to was ploszę.
Wasza Tygrysica
Christine.
Kocham Was :**************.
Miłych snów.

sobota, 3 maja 2014

Rozdział pierwszy ;)

Kolejny dzień do dupy...
W kółko to samo. Szkoła, Dom Dziecka, odrabianie lekcji i inne przeklęte czynności, które muszę dzień w dzień powtarzać. Jeszcze tylko półtora miesiąca i będzie koniec tego więzienia. Wytrzymam.
Pobudkę miałem dzisiaj nadzwyczaj bolesną. Ethan'owi zadzwoniła komórka. Ustawił sobie na dzwonek ciężki utwór metalowy, który był rodem z jakiegoś horroru. Mój przyjaciel niczym torpeda pobiegł w kierunku biurka, na którym leżał telefon. W międzyczasie ja masowałem swój obolały tyłek po tym jak spadłem z łóżka. Skoro już wstałem to postanowiłem się przygotować na przyjście do budy. Popatrzyłem na zegar. Wskazywał godzinę 5.32. Tak, cudowny początek dnia...
- ... tak. Oczywiście. Spotkamy się o szesnastej w bibliotece. - rozłączył się. Na jego twarzy zawitał delikatny uśmiech, co oznaczało, że będzie w dobrym humorze przez kilka dni. Przynajmniej jemu się życie układa.
- Wstawaj! - kopnął mnie lekko w zdrową nogę. - Zapowiada się na słoneczną pogodę. Nie marnujmy tak pięknego dnia.
Z moim przyjacielem na prawdę jest coś nie tak...

Kilka godzin pózniej
Przeklęty nauczyciel angielskiego. Zrobił nam którąś w tym tygodniu niezapowiedzianą kartkówkę. Jak zwykle napisałem jakieś bzdety, za które dostane naciąganą dwóję. I znowu wygłosi swój nudny monolog, który każdy uczeń zna na pamięć. Wygłosi w nim jaka dzisiejsza młodzież jest beznadziejna, głupia, leniwa itp. I wtedy zacznie opowiadać jak był w naszym wieku, czyli kiedy dinozaury chodziły po ziemi. O tym, że za jego czasów nie było komórek, internetu, a ludzie młodzi nie sprawiali najmniejszego problemu. Ach to były czasy!
I tak minęła mi pierwsza lekcja w Liceum Mariano w Los Angeles. Kierowałem się właśnie w stronę szafki, żeby zabrać z niej książki na matmę, gdy ujrzałem, że czeka na mnie zniecierpliwiona Paula. Po jej wyrazie twarzy można było sądzić, że się niecierpliwi. Co chwilę też rozglądała się na boki.
Paula Shanon - cheerleaderka, która podobnie jak jej przyjaciółki z drużyny jest popularną diwą, która za grosz nie ma szacunku do siebie, ponieważ sama niedawno pochwaliła się, że robiła to z samym Jak'em. Na samą myśl o tym chce mi się rzygać.
Wydawało mi się, że ona czeka, na którąś z jej wiernych psiapsiółek, ale wielce się zdziwiłem kiedy do mnie zagadała:
- Ro...Robert? Przyjaciel Edwar...Ethan'a. - zlustrowałem ją od stóp do głów. Miała na sobie czarną minówkę, różową bluzeczkę na ramiączkach sięgającą do pępka oraz czarne szpilki, w których nie może utrzymać równowagi. Wyglądała jakby przed chwilą wyszła z jakiegoś nocnego klubu. Dlaczego na to nie reagują nauczyciele? Bo większość z nich to płeć męska, więc chcą sobie trochę umilić pracę i pooglądać żywy pokaz mody skąpej. Dziewczyna zauważyła, że się jej przyglądam, więc przysunęła się bliżej mnie. Pokazałem jej środkowy palec. Szybko wyjąłem książki. Zamknąłem szafkę i dumnym krokiem szedłem wzdłuż korytarza.
Po chwili się odwróciłem i krzyknąłem:
- Dla twej wiadomości jestem Ross Lynch i nie gustuję w żywych lalkach Barbie. - osoby to słyszące, zaczęły mi bić brawo, bo ktoś w końcu powiedział tej laluni prawdę. Rozzłoszczona do granic czerwoności Paula, odwróciła się i poszła w przeciwnym kierunku. Pech chciał, że złamała obcasa przez co rozległ się szczery śmiech na korytarzu. Może ten dzień nie będzie taki zły...
Kolejna lekcja. Matma. Nie jest taka zła, ponieważ uczy nas jeden z normalniejszych nauczycieli w naszej szkole. Pan Steve, który od razu po studiach zaczął nas uczyć jest bardzo miły, cierpliwym oraz wyrozumiałym człowiekiem. Poza tym jedna druga płci żeńskiej, z którą chodzę do klasy leci na niego. Podkochują się w staruchu, a pod nosem mają świetną partię -,-. Wez tu ogarnij baby!
Dzisiaj przez całą lekcję tłumaczył nam bardzo ważne wzory, które wczoraj wykułem na pamięć, więc to była dla mnie zwykła powtórka. Dziewczyny z rozmarzeniem wpatrywały się w matematyka. Niektórzy bawili się komórkami. Natomiast Hudsonowie obserwowali z wielkim zachwytem trening cheerleaderek przed jutrzejszym meczem. Ethan z kim zażarcie smsował. Pewnie z tą osobą, która miała zaszczyt zbudzić mnie rano.
Zanim się obejrzałem zadzwonił dzwonek. Szybko zapisałem zadanie z tablicy i zmierzałem w kierunku mojej szafki. Musiałem przejść na drugi koniec szkoły, ale to akurat zbytnio mi nie przeszkadzało. Nawet nie zauważyłem, że dołączyła do mnie Darcy.
- No, Ross. Gratulacje. - przestraszyła mnie. Odwróciłem się w jej kierunku i uśmiechnąłem się. Odwzajemniła gest.
- Co mi gratulujesz? - jeszcze bardziej się uśmiechnąłem. - Mej urody? - przejechałem ręką po włosach. - Muskulatury? - pokazałem na brzuch. - Czy za to, że jestem meeeega słodki. - zrobiłem maślane oczka.
- Hmmmm....? - pomyślała. - Widziałam bardziej przystojne ciacha od ciebie. I bardziej napakowanych facetów od ciebie, ale nikt nie przebiję twoich oczek! - zaśmialiśmy się. - A tak na serio...- powiedziała poważnie. - ..słyszałam, że zripostowałeś Paulę.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech zwycięzcy.
- Tak. Zasłużyła na to. Nawet nie pamiętała jak się nazywam?! - wkurzyłem się.
- Ale teraz twoje imię będzie ją nawiedzać po nocach. - zrobiła straszną minę.
Do naszego towarzystwa dołączył Ethan.
- Cześć. - wyszeptał. Nie było mu do śmiechu.
- Ethan... - złapała go za rękę Darcy. Nie wiadomo dlaczego, ale dzięki temu się poprawiał mu się humor. Tym razem było inaczej. Nie zareagował.
- Stary? - zastygł. Był wpatrzony w punkt, którego nie mogłem dostrzec.
Darcy zaczęła się denerwować. Tak samo zachowywał się kiedy zerwała z nim dziewczyna niecały rok temu. Był załamany. Przez całe wakacje praktycznie siedział w pokoju.
- Darcy, zrób coś, bo go stracimy na kolejne wakacje.- wyszeptałem jej do ucha.
Dziewczyna ciągnęła go lekko, żeby poszedł w innym kierunku. Byliśmy blisko moich szafek. Spojrzałem w punkt, który się wpatrywał. Zobaczyłem jak Jake z Paulą obściskują się przy mojej szafce. Wzdrygnąłem. Będę musiał ją odkazić.
Po chwili ożył i szedł w kierunku liżącej się pary. Zauważyłem, że Paula zmieniła swoje szpilki na koturny.
Nagle mnie oświeciło. Przecież to było oczywiste. Ethan zakochał się w tej diwie?! Dlaczego akurat w niej? To dlatego stała na tamtej przerwie i chciała, żebym jej powiedział, gdzie Black wtedy się znajdował. A teraz w akcie zemsty na mnie chce pokazać, że nie zależy jej na mym kumplu. Co za podła dziewucha!
- Co ty wyprawiasz? - podniósł głos. Aż Darcy się odsunęła na bezpieczną odległość.
- Widzisz nawet nie umiesz zawalczyć o tak łatwą sztukę jaką jest Paula. - pokazał na nią. Dziewczyna jeszcze była zahipnotyzowana pocałunkiem, który przed chwilą złożył jej na ustach Jake. Spojrzałem na przyjaciółkę, która próbowała go odciągnąć, a on ani drgnął. Wyglądało to komicznie.
Ethan patrzył na niego tym swoim strasznym wzrokiem.
- Najpierw była Lucy, teraz Paula, a pózniej...
- Chodz stary, bo spóznimy się na lekcję. - w końcu sobie odpuścił.
Jake igrał z ogniem. Nie wiedział, że igra z ogniem. Ethan jest nieprzewidywalny.
- Kto pózniej? - krzyknął. - Mam ochotę na Darcy.... - oznajmił i lekko klepnął w moją przyjaciółkę. Dziewczyna odwróciła się w jego stronę i zlustrowała groznym wzrokiem. Mój kumpel w akcie zemsty uderzył go z całej siły w nos. Jake upadł na podłogę i syknął z bólu. Wtedy Paula ocknęła się z transu, kucnęła obok poszkodowanego i chciała opatrzyć jego ranę, ale jej na to nie pozwolił.
- Oboje, jesteście siebie warci. - wycedził przez zęby i poszedł w kierunku sali geograficznej. Patrzyłem na jego przemieszczającą się sylwetkę oraz nie dowierzałem, że był do czegoś takiego zdolny...
Geografia minęła nam spokojnie. Nauczyciel opowiadał o swojej ekscytującej podróży do Europy, a cała klasa słuchała z wielkim zainteresowaniem. Jeszcze dyrektor nie wezwał nas na swój dywanik, a Jake w podejrzany sposób znikną ze szkoły.
Na długiej przerwie spotkaliśmy się przy naszym stoliku omówić nadchodzący konkurs muzyczny. Zamierzaliśmy w tym roku wziąć w nim udział.
- Wiecie czego wam brakuję? - zaczęła Darcy.
- Fanów? - pomyślał Jeff.
- Dobrego kawałka? - stwierdził John.
- Nowego sprzętu? - pomyślałem o mojej starej gitarze.
- Menadżera? - wywnioskował Ethan.
- Tak, tak, trochę i nie! - popatrzyła na niego tym swoim wzrokiem przez co wszyscy wybuchneliśmy śmiechem.
- Bardzo śmieszne. - powiedziała z ironią w głosie. - Brakuję wam pięknego, pewnego, damskiego głosu. - uśmiechnęła się z satysfakcją, że podsunęła nam dobry pomysł.
- Że niby zaczniesz śpiewać.  - o mało co nie spadł z krzesła Black. Widać, że humor mu wrócił.
- Zabawne. - odwróciła się do niego plecami i udawała obrażoną.
- To były tylko żarty. - zaczął się tłumaczyć.
- Foch Forever. - oznajmiła. - Więc przyjeżdża moja stara i dobra koleżanka z Nowego Yorku. - ucieszyła się.
- A ładna jest? - spytali się niemal równocześnie Hudsonowie.
- Od poniedziałku będzie chodzić z nami do liceum przez te półtora miesiąca, a pózniej zostanie na całe wakacje.
Blizniacy się ucieszyli i przybili sobie piątke. Darcy patrzyła na nich z politowaniem. Tak to moi przyjaciele. Nie, więcej. Prawdziwa rodzina...

Było już grubo po dziewiątej wieczór, a Ethana nadal nie wrócił. Wyszedł dokładnie za piętnaście czwarta razem z książkami i czerwoną różą oraz podejrzanym uśmieszkiem na twarzy. Leżałem teraz na łóżku i beznamiętnym wzrokiem wpatrywałem się w sufit. Myślałem nad tym pomysłem Darcy. W sumie nie jest taki zły. Przyda się w naszym męskim zespole, delikatny i pewny damski wokal.
Zastanawiało mnie jaka może być ta dziewczyna. Mam nadzieję, że nie będzie to druga Darcy, bo ledwo co z jedną wytrzymujemy. Wspominała coś, że jest miłą, dobrą i uczynną dziewczyną... a tak na serio to ma charakterek.
Na łóżko wskoczyła mi Metallica, kotka bengalska Ethana. Dotąd nie mogę uwierzyć, że opiekunowie zgodzili się na tego zwierzaka. Ale stwierdzili, że dzięki temu staniemy się odpowiedzialni, a mój kumpel nie będzie już taki nieśmiały. Położyła się na moim brzuchu i zaczęła mruczeć. Pogłaskałem ją delikatnie po grzbiecie, a ona w zamian wbiła swe pazury w moją nową bluzkę.
Westchnąłem ciężko. Prawda była taka, że zawsze kładła się na moje nowe ciuchy, które pózniej musiałem dawać do prania. A ona znowu się na nie kładła. Wredna jedna. A na ciuchy Ethana w ogóle nie zwracała uwagi.
Do tego jej imię. Metallica.  Na cześć ulubionego zespołu Blacka.
Z rozmyśleń przerwały mnie powoli otwierające się drzwi. Po chwili ujrzałem w nich pięcioletnią Alice. Na twarzy zawitał mi szczery uśmiech.
- Jeszcze nie śpisz? - zdziwiłem się.
- Nie. - odpowiedziała. - Jestem ciekawa czy Spider Man pokona Venoma? - powiedziała podekscytowana. I jak jej tu nie lubić.
Weszła na moje łóżko i położyła się koło mnie. Wyciągnąłem komiks spod poduszki i zaczęliśmy czytać. Mała przysłuchiwała się w wielkim zainteresowaniem i zachwytem. Cały czas tuliła kotkę, która uwielbiała takiego typu pieszczoty.
Po pół godziny spała już smacznie na moim łóżku, a na jej głowie zasnęła Metallica. Był to bardzo słodkie i jednocześnie śmieszne. Teraz głowiłem się jak ją zanieść do jej pokoju tak, żeby się nie obudziła. Utrudniało mi zadanie to, że kot spał i nie miał zamiaru wstawać.
Niespodziewanie do pokoju wpadł zdyszany Ethan. Na ustach i policzku miał ślady damskiej szminki. Nie chciałem zbytnio wiedzieć co robił na tym spotkaniu. Zastanawiało mnie z kim się umówił? Z Paulą na pewno nie.
- Stary. - wyszeptałem. - Zabierz swojego kota.
- Metallica. - szepnął, a kotka szybko przybiegła do właściciela. Musi nauczyć mnie tej sztuczki.
Zaniosłem Alice do pokoju i wróciłem do Ethana.
- Widzę, że wieczór udany. - uśmiechnąłem się.
- Nawet nie wierz jak. - rozmarzył się.
- Myślałem, że umówiłeś się z Paulą? - zaśmiałem się.
- Bo umówiłem się z nią. - powiedział poważnie.
- Z tym plastikiem?! - zdziwiłem się. - Nie jest ciebie warta?
Spojrzał na mnie jak na głupka.
- Nie z Paulą cheerleaderką, tylko z Paulą gimnastyczką. - wytłumaczył.
- To wszystko wyjaśnia. - zrobiłem 'brewki'.
Zawstydził się.
- Nie robiliśmy ...
- Ty już o tych rzeczach?! - zdziwiłem się.
- Nie wybuchnęliśmy śmiechem.

Gdy już wszystkie pokoje były pogaszone, a większość osób spało, ja nadal wpatrywałem się w ten sufit. Poruszałem palcami u prawej nogi, która była zdrowa. Poczułem lekki ból, ale zbytnio się tym nie przejąłem. Wszyscy myślą, że się przyzwyczaiłem do nowego trybu życia. Mylą się... mam taką nadzieję, że kiedyś będę miał prawdziwą nogę. Poza tym o moim problemie wie mało osób.
Rozmyślałem o tym długo. Nawet nie zauważyłem, że powoli zasypiam...




I jak się podoba? Zapraszam do zakładki 'Pytanka'. Możecie zadać pytania bohaterom opowiadania. Na wszystkie na pewno odpowiedzą. Zadawać oni nie gryzą me kochane tygryski<3. Jest już zakładka z bohaterami. Zapraszam też do zaglądnięcie do zakładki 'Pomysły'. Podsuwajcie mi swoje pomysły. ;).
Dziękuje za komentarze pod prologiem. Kocham Was me Tygryski :*******. Kolejny rozdział nie wiem kiedy wstawię.
Liczę na baaaaaaaaardzo dużo komentarzy.:D
Wasza Tygrysica
Christine

czwartek, 1 maja 2014

Prolog

14 maja - niby zwykły dzień, ale nie zaliczał się dla mnie dla najlepszych...
Ta data będzie mi towarzyszyć do końca życia...
Nawet nie zauważyłem, że miną rok od tego wydarzenia...
Moje życie to pasmo niepowodzeń. Czasami się zastanawiam czy nie urodziłem się przez przypadek. Nie chodzi mi, że byłem owocem miłości dwójki ludzi, którzy bardzo będą mnie kochać... odnoszę jednak wrażenie, że jestem tylko wpadką dwójki nieodpowiedzialnych nastolatków, którzy się schlali na większej imprezie. Dlaczego odnoszę takie wrażenie? Bo nie posiadam rodziców, ani bliskiej rodziny. I muszę tkwić do osiemnastki w głupim Domu Dziecka. Byłem dwa razy w rodzinie zastępczej. Pierwsza była gorsza od samej placówki, w której przebywam. To było więzienie, a nie dom! Zero wolności! Sprawdzanie twojego ruchu na każdym kroku! Nie posiadanie własnego zdania! Wytrzymałem tam niecały tydzień.
Druga rodzina zastępcza... to wariatkowo. Przemoc domowa! Na szczęście mi nic nie zrobili, ale nie mogłem tego powiedzieć o ich pięcioletniej córeczce, która miała kilka sińców na ciele. Byłem tak dokładnie cztery godziny. Gdy rodzice Alice poszli na zakupy, zwinąłem małą i poszedłem się poinformować o tym dyrektora mojego Domu Dziecka. Na szczęście zajęli się tą sprawą, a ja zyskałem małą przyjaciółkę.
Dyrek... nienawidzimy się od zawsze. W sumie nikt go nie lubi. Robię mu żarty i psikusy na każdym kroku. To podrzucenie mu do biurka zdechłego szczura po oblanie go niezmywalnymi kolorami. Jeszcze dokleić mu rurkę po papierze toaletowym i mamy tęczowego jednorożca. Nie przekraczam jednak granicy. Nie chcę mieć na koncie problemów z prawem.
 Moim najlepszym kumplem, a jednocześnie współlokatorem jest Ehtan Black. Znamy się od małego. Razem przebywamy w tym zadupiu. Nie wyobrażam sobie, żeby wytrzymał psychicznie z Dyrkiem, gdyby nie on. Taki mój anioł stróż.
Ethan nie należy do osób rozmownych. Jest takim nieśmiałym, spokojnym i opanowanym olbrzymem. W sumie jestem do niego bardzo podobny omijając fakt, że  należę do osób spokojnych i opanowanych. Mój kumpel uwielbia muzyke heavy metalową. Można to poznać po jego ubiorze. Czarne jeansy, glany, bluzka z logo zespołu Metallica i czarna skórzana kurtka.
Gramy razem nawet w zespole heavy metalowym - The Chemical. Ja - gitara elektryczna i wokal,  Ethan - perkusja, Jeff Hudson - gitara elektryczna, John Hudson - bass. Stwierdzam, że to bardziej muzyka podchodząca po rock.
Moje kontakty z płcią piękną są do bani. Zawsze trafiam na nieodpowiednie dziewczyny. Jedna - plastik, druga - rozkapryszona córeczka milionera, trzecia - była ze mną dla zabawy, a jeszcze jedna myślała tylko o jednym. I wez tu znajdz normalną! Wolę zostać wiecznym kawalerem!
Do tego dochodzi ten cholerny wypadek. Wracałem wtedy z imprezy od braci Hudsonów, gdy jakiś pijany koleś mnie potrącił. I co? Amputacja nogi. Liczne sińce i blizny na ciele. I długa rehabilitacja, ponieważ muszę się nauczyć żyć z protezą nogi. No po prostu życie jest do dupy...
Przynajmniej mam wiernych kumpli. Jedyny plus tego cholernego życia.


I jak się podoba? Piszcie komentarze. Bardzo was proszę moje tygryski. Zapraszam do zakładki pytania, a poproszę Ross'a, żeby odpowiedział na wasze pytania. I jakbyście mieli jakieś pomysły to wbijajcie do zakładki Pomysły.

Kocham Was Moje Kochane Tygryski
Christine