niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział szósty część druga :)

Krzyk Laury, w którym było tyle bólu, strachu oraz smutku całkowicie mnie poruszył. Czułem się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Jej przeraźliwy pisk wyjaśniaj wszystko co przeszła.
Ani przez chwilę się nie wahając pobiegłem pomóc dziewczynie. Poczułem w sobie niezwykłą pewność siebie, która dodawała mi odwagi oraz coś niezwykłego czego nigdy nie używałem wobec człowieka: nienawiści. Złość oraz gniew zapanowały nad moim ciałem i duszą.
Zobaczyłem brunetkę jak przeciskała się przez tłum w stronę głównego wyjścia. Za nią biegł ten siedemnastolatek, którego pierwszy raz spotkałem, kiedy szukał w parku Laury (on był świadkiem pocałunku naszej Raury! - od autora) (Ola! Nie w tej chwili! Zaraz .... Raura?! - od Ross). Na schodach byli dwaj muskularni faceci, którzy mieli na sobie kominiarki oraz kije do baseballu. Podejrzewałem, że oni mieli odwrócić uwagę od faktu, że jakiś dupek ma uprowadzić Laurę. Szybko pobiegłem, żeby uratować dziewczynę, ale utrudniali mi to ludzie, którzy jak wściekli taranowali się do wyjścia, deptali po sobie i piszczeli ze strachu tak głośno, że umarlaka by mogli obudzić. Nie miałem szans w takim tempie wyjść z tej willi. Wziąłem więc ciężki marmurowy posąg lwa i rzuciłem go o okno. Gdy przez nie wyskoczyłem, uświadomiłem sobie, że szybciej można było wyjść otwierając je. (Brawo, geniuszu! - od autora). Nie zwracając na kąśliwą uwagę Oli, pobiegłem w stronę ogrodu z skąd dochodził krzyk Laury.
Ukryłem się za fontanną z kupidynem (czytaj: aniołka z gołym tyłkiem, który trzymał łuk ze strzałą - źródło od autora). Próbowałem wymyślić czym mogłem zaatakować tego dupka. Postanowiłem załatwić go patelnią, która nie wiadomo skąd wzięła się w krzewie róż. Miałem już wyjść z kryjówki i ruszyć do boju jak Hulk (Ha!Ha!Ha! Jakie porównanie! - od autora), gdy usłyszałem ich rozmowę...
- ...Harry, błagam cię! - łkała Laura. Aż serce mi się krajało z bólu.
- Nie spełniłaś swojego zadania! - wrzeszczał. - Miałaś zabić tego chłopaka!
Zamarłem.
- Ja nie jestem mordercą! - mówiła z przerwami, ponieważ płakała.
- W takim razie my się nim zajmiemy. - powiedział. - Poza tym zapomnij o ucieczkach, bo przez Ciebie zginą jeszcze ci chłoptasie z tego zespołu.
- Błagam nie zabijajcie go! - łkała. - Zrobię dla Was wszystko! Możecie mnie ukarać! Tylko proszę zostawcie Rossa.
Chłopak się zaśmiał.
- Nie to mieliśmy w umowie! - zaczął - Twoim pierwszym zadaniem było pozbycie się tego farbowanego blondynka! A ty je zawaliłaś! Ty robisz swoje, my zdradzamy ci informacje o twoim ojcu. Wiesz dobrze, że nie lubimy buntu...
- Ja nie zabiłabym Rossa. Ani żadnego człowieka. - powiedziała to tak pewnie siebie że aż wyskoczyłem z patelnią zza fontanny.
Ta sytuacja mimo swojej powagi wyglądała bardzo komicznie. Bo przecież chciałem uratować Laurę za pomocą patelni.
- Zostaw ją! Bo, inaczej...
- zaatakujesz mnie patelnią? - zaśmiał się Harry.
- Taki! - krzyknąłem.
Spojrzałem na tego dupka. Był ubrany w czarną skórzaną kurtkę, białą bluzkę z krótkim rękawem, szare jeansy z licznymi otarciami oraz glany. Jego kruczoczarne włosy były roztargane, a w szarych oczach widniała nienawiść. Na prawym policzku miał sporą bliznę.
Później swój wzrok wzrok skierowałem na Laurę. Miała podartą bluzkę, brudne spodnie przez błoto i ziemię. Twarz miała całą czerwoną. Jej piękne kasztanowe oczy były podpuchnięte oraz ciągle łzawiły. Tusz do rzęs jej się rozmył, ale mimo tego nadal wyglądała przepięknie.
Buzowałam we mnie złość. Ruszyłem do ataku, gdy przeciwnik wyciągnął nóż.
- I co? - uśmiechną się. - Rycerz nagle się przestraszył?
- Na ziemię gnoju! - wszyscy obrócili wzrok na Anthon'ego, wokalistę zespołu RHCP. W rękach trzymał prawdziwą broń, którą używają leśnicy. - O, Ross. Dzięki, że znalazłeś moją patelnię.
Harry niechętnie położył się na ziemi. Zabrałem mu nóż, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Po chwili do ogrodu wtargnęła policja.
Gdy zakładali kajdanki na chłopaka, rzekł do brunetki:
-To jeszcze nie koniec. - uśmiechną się szyderczo. - Dopadnę cię.
Przytuliłem dziewczynę.
- Spróbujesz to zrobić, a powyrywa ci nogi...
- Zobaczymy chłoptasiu. - zaczął - Ja na twoim miejscu nie zadawałbym się z nią. Dziewczyna ma za sobą nieprzyjemną przeszłość...

Trochę straszne, ale spokojnie następne rozdziały będą bardziej...   spokojne i romantyczne.
Wasza Alex

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział szósty :) część pierwsza

Tak długo przez Was oczekiwany.

   Musze przyznać, że z Laury jest kocica imprezowa. Nigdy w życiu nie widziałem, żeby tak płeć piękna tańczyła. Kiedy ja po ośmiu rundkach belgijki miałem dość, ona mi mówi, że była to dla niej zwykła rozgrzewka. Takiego samego zdania byli członkowie Red Hot Chili Peppers.
   Całkiem fajnie jest być na prywatnej domówce, którymi gospodarzami są idole twojego ulubionego zespołu. Ale no ludzie. Kto wymyślił, żeby puszczać taniec, który się zazwyczaj tańczy na ślubie lub koloniach. Tylko Laura!
    Postanowiłem sobie odpuścić dziewiątą rundkę tego tańca, więc usiadłem przy stoliku, który był pusty. Zastanawiałem się nad tym jak moje życie w ciągu tych kilku tygodni się zmieniło. Poznałem Elisabeth, która idealnie pasuje do mojego zespołu. The Chemical staje coraz bardziej znany, ma więcej koncertów oraz wzrosła liczba fanów (głównie płci żeńskiej). Darcy każdą wolną chwilę poświęca nam, żebyśmy wypadli na występach jak najlepiej i nie zrobili jej wstydu. Bracia Hudsonowie są bardziej walnięci niż zwykle, odkąd umówili się na podwójną randkę z fankami. Ethan w  końcu pogodził się z Darcy, ale nadal nie ma pojęcia, że się w nim podkochuje. Jakiś tydzień temu zerwał z Paulą, a mimo to wydaję się bardziej szczęśliwy. Metallica nie skacze już po firankach. Natomiast mała Alice możliwe, że trafi do prawdziwej rodziny za kilka tygodni.
   I w końcu to jak poznałem Laurę.
   Nasza znajomość zaczęła się od pocałunku. Cudownego pocałunku...(Ktoś się tu zakochał! <3 - od autorki) (Olka! Przestań! - Ross) (Słodko wyglądasz, gdy się rumienisz :3 - od autorki).
Jednak teraz, gdy patrzę na brunetkę to wydaję się całkowicie inną dziewczyną. Nie jest tą przestraszoną osóbką, która panicznie bała się tych dwóch dupków, a wygląda na normalną, piękną młodą kobietę, która cieszy się każdą sekundą życia.
    Zastanawia mnie tylko jeden szczegół. Czy ci śmierdziele się od niej odczepili, czy nadal ją dręczą? Oni są bezduszni, skoro krzywdzą tak śliczną dziewczynę, którą jest Laura. Wiem tylko jedno... cokolwiek by się działo zawsze będę jej chronić.
   Gdy o tym pomyślałem, wtedy nie wiadomo skąd usłyszałem wielki huk oraz przeszywający krzyk Laury...

DAM-DAM-DAM!
Przepraszam, że taki krótki, ale na początek chciałam taki wstawić, żebyście wiedziały co się dzieje z pozostałymi osobami. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. W następnym tygodniu ukarze się nowy rozdział :D. Czekam na Waszą opinię :3.
Alex


poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział piąty :)

Tak długo przez Was oczekiwany.

        Minęły trzy tygodnie odkąd ostatnim razem widziałem Laurę. Szukałem ją przez kilka dni, ale na marne. Zniknęła tak szybko jak się pojawiła. Nie rozglądałem się już za nią, bo przyjaciele zaczęli podejrzewać mnie o zabójstwo.
        W ciągu tych dwudziestu i jednego dnia wiele się zdarzyło. Bardzo się zaprzyjaźniłem z Elisabeth. Razem z nią, Darcy oraz braćmi Hudsonami byliśmy w kinie, na pizzy oraz na plaży. Ethan więcej czasu spędzał z Paulą, ale nie zapomniał o starych kumplach. Czasami wypadaliśmy na męski wieczór albo na mecz football'owy. Niestety mój najlepszy przyjaciel nadal był skłócony z naszą menadżerką. Metallica przyzwyczaiła się do nowego stylu Blacka, co było dobrą wiadomością dla moich ubrań.
       Była prawie połowa czerwca, a każdy już czuł wakacje w mieście aniołów. Zaczęły się wagary, poprawianie ocen, ostatnie sprawdziany, luźniejsze lekcje, a dla mojego zespołu coraz większymi krokami zbliżał się Young Music Festival, na którym mieliśmy wystąpić. Co rok na początku lipca odbywa się konkurs muzycznych talentów. Nagroda główna była bardzo atrakcyjna dla uczestników - dziesięć tysięcy dolarów oraz występ w programie ,, Good Morning America".
Będzie to druga edycja tego festiwalu. W pierwszej wygrał zespół z Nowego Yorku, którego tak pokochała Ameryka Północna, że studio nagraniowe postanowiło podpisać z nimi kontrakt płytowy. Kto wie może my wydamy własną płytę?
Ale mamy dużą konkurencję. A mianowicie zespół Black White Day...
       Dzisiejszy, piątkowy wieczór zamierzłam spędzić czas z Ethanem na koncercie zespołu Red Hot Chili Peppers. Czekaliśmy na niego prawie pięć miesięcy, a na bilety składaliśmy prawie rok. Gdy nadeszdła już TA godzina i byliśmy przed klubem, w którym miał odbyć się ich koncert zachowywaliśmy się jak napalone fanki przed występem One Direction. Inni młodzi ludzie nas doskonale rozumieli nasze dziecinne zachowanie, ponieważ sami się podobnie zachowywali.
      Byliśmy w środku kiedy dostrzegłem znajomą sylwetkę. Nie mogłem zrozumieć co ona tutaj robi. Miała na sobie ciemnoczerwoną bluzkę z logo RHCP, czarne, obcisłe rurki, skórzaną kurtkę, w której wyglądała jak dziewczyna motocyklisty, czarną czapkę. Włosy miała wyprostowane, a z bursztynowymi końcówkami wyglądała bardzo pięknie. Na rękach miała dużo bransoletek z ćwiekami, czarne rękawiczki z otworami na palce  i ciężkie glany. Mimo tego, że miała sporego siniaka pod okiem, którego próbowała schowadz pod mocnym makijażem było go widać. To była Laura. Pierwszy raz ją widziałem uśmiechniętą oraz taką szczęśliwą. Wyglądała bardzo pięknie. Znowu się powtarzam, ale cóż mówię prawdę...
       Przez cały koncert myślałem o odmienionej brunetce. Jakimś cudem udało się jej dotrzeć pod samą scenę. Byłem niedaleko od niej. Trzy metry. Przypomniała mi się bójka kiedy stanąłem w jej obronie. Doskonale pamiętam jak mój lekarz irytował się, że ze mnie nie odpowiedzialny gówniarz, kiedy wstawiłem się do niego z bolącą nogą , podbitym okiem oraz z wielką blizną na policzku. Ale warto było, bo dotąd pamiętam dotyk jej warg na moim poliku.
- Stary! - wyrwał mnie z zamyślenia kumpel, który świetnie bawił się na koncercie. - Przez dwie piosenki wytrzeszczasz gały na ta brunetkę z przodu! Idź do niej podejdź po koncercie, bo przegapisz cały cały występ skoncentrowany tylko na niej.
Oblałem się rumieńcem, ale mam nadzieję, że Ethan tego nie zauważył.
- Ok. Zagadam. - obiecałem mu.
Przeciskając się przez tłum, żeby złapać Laurę, dawno straciłem kumpla z oczu. Nie przejmowałem się tym zbytnio, ale on powinien, ponieważ miałem klucz do naszego pokoju, więc dzisiaj będzie musiał przeciskać się przez okno. Nagle zgubiłem brunetkę z oczu. Myślałem, że zgubiłem ją w tłumie, więc czekałem przed klubem. Kiedy na końcu wyszła para i oznajmili mi, są ostatnimi osobami, którymi wyszli byłem na siebie wkurzony, bo ominęła mnie szansa spotkanie się z nią i przedyskutowania z nią kilku spraw .Zawiedziony oraz wkurzony na siebie powoli zacząłem się kierować w stronę parku, gdy usłyszałem znajomy głos:
- Ross? - odwróciłem się. Kilka metrów ode mnie stała uśmiechnięta Laura. - Co ty tutaj robisz?
Po chwili zobaczyła bluzkę z takim samym logo jakim ona miała i zawstydziła się, tym jakie głupie pytanie zadała.
- Byłem na tym samym koncercie co ty. - uśmiechnąłem się i podszedłem do niej. - Nie wiedziałem, że lubisz Red Hot Chili Peppers?
- Od zawsze byłam ich fanką.
Przybrałem poważną minę. Dziewczyna zaniepokoiła się.
- Udowodnij. - wyzwałem ją.
- Co mam zrobić, szefie?
- Krzyknij najgłośniej jak potrafisz, że kochasz chłopaków z zespołu RHCP tak, żeby cię usłyszało całe Los Angeles.
Laura stanęła na środku ulicy i wrzasnęła na cały regulator:
- Słuchaj Los Angeles! - zaczęła. - Kocham zespół Red Hot Chili Peppers! Kocham ich! Są wspaniali! Tak wspaniali jak zespół Rossa Lyncha - The Chemical!
- No nieźle. - przyznałem.- Ale z tym ostatnim mogłaś sobie darować. Aż tak chcesz mi się podlizać?
- Jestem ci wdzięczna życie. Uratowałeś mnie dwa razy. Poza tym... słyszałem kilka razy jeden z twoich kawałków, no i całkiem dobrze śpiewasz.
- Kto to mi się tu wydziera o jedenastej w nocy? - podskoczyliśmy ze strachu. Nie wiedzieliśmy, komu zakłóciliśmy spokój, ponieważ w prawie żadnym budynku mieszkalnym nie paliło się światło. - Hej, dzieciaki! Tu jestem!
Koło nas nie wadomo z skąd stanął Anthony Kiedis, wokalista zespołu RHCP.
Podekscytowana Laura przytuliła się do niego.
- Spokojnie, młoda. Bo twój chłopak będzie zazdrosny.-Oboje spaliliśmy rumieńca. - Chodźce za mną.
- Po co? - po chwili chciałem się ugryźć w język.
- Zobaczycie. - powiedział entuzjastycznie.
Spojrzeliśmy na siebie znacząco i oboje poszliśmy za naszym idolem...

CDN.

Wiem trochę krótki, ale postaram się pisać dłuższe.
Proszę komentujcie.
Dobranoc
Alexsandra Christine

niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział czwarty część druga

Dedykuję go Mojej Kochanej Siostrze ( Elci :D ), Pata Ciastku, Patce Cher oraz Wszystkim Moim Kochanym Tygrysicom, które czytają mojego bloga i go komentują. Bardzo Was Kocham. :******


       Elisabeth, bo tak miała na imię przyjaciółka Darcy okazała się bardzo miłą dziewczyną. Świetnie się z nią dogadywałem, bo mieliśmy podobne poczucie humoru, uwielbialiśmy się wygłupiać oraz zachowywaliśmy się tak jakbyśmy byli z psychiatryka ( kogoś mi przypominają Elka :P ). W dzisiejszych czasach trudno jest znaleźć bratnią duszę, ale gdy już się spotka taką osobę to niemożliwe, żebyście się nie mogli dogadywać. Ja miałem takie szczęście. Darcy przez cały czas się z nas nabijała, że za dziewięć miesięcy spotka nas mała niespodzianka. Natomiast my staliśmy zaczerwienieni ze wstydu.
- Idę zrobić popcorn na film. Tylko mi się tu długo nie ślińcie. - mrugnęła do nas. Elisa spiorunowała ją wzrokiem, a ja spaliłem ogromnego buraka. Mam fantastycznych przyjaciół. - A i wybierzcie jakiś fajny film! Może być jakiś romans. Mielibyście odpowiedni nastrój. Albo dramat! Nie horror! Wtedy Ross musiałbyś zostać u mnie na noc! - krzyknęła z kuchni. myślałem, że zapadnę się pod ziemię.
- Darcy! - wrzasnęła Elisabeth, że aż podskoczyłem. - Jeszcze raz coś takiego powiesz kulfonie jeden, a dostaniesz ode mnie porządnego kopa w swój tłusty zadek! - mało co nie spadłem z kanapy.
- Elsa, ty głupia blondynko! Nikt nie musi o tym wiedzieć! - zaczęła się śmiać brunetka.
Napadła nas grupowa głupawka. Przez co prawie udławiłem się popcornem, blondyna chrumkała z głupoty Darcy, która poślizgnęła się na rozlanej Coca Coli. Opanowaliśmy się w pełni, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Dziewczyny były zdziwione, bo nikogo się nie spodziewali.
Po kilku minutach było słychać wrzaski niczym z jakiegoś zoo. Od razu wiedziałem, że to Hudsonowie.
- Zaczęliście imprezę bez nas? - zasmucił się John.
- Przecież to my jesteśmy największymi bestiami imprezowymi! - wrzasnął radośnie Jeff i zaczął obrzucać wszystkich popcornem.
- Ale z Was dzieci! - zbulwersowała się Darcy. - Przez Was mam popcorn w staniku!
- Świetna wiadomość dla Ethana! - odgryzł się John.
- Świetna wiadomość dla Ethana . - papugowała go. Przynajmniej nie gniewała się na niego już tak bardzo.
-  Yyy...hmmm. - wszyscy obrócili swój wzrok w kierunku blondynki.
- A tak. Zapomniałabym. - powiedziała z wyczuwalnym sarkazmem Darcy. - To jest moja przyjaciółka Elisabeth z Nowego Yorku.
Dziewczyna wyciągnęła rękę w stronę bliźniaków. Zaczęli się bić, który pierwszy ma ją pocałować w dłoń. Wyglądało to naprawdę komicznie. Całą tą sytuację nagrywała uśmiechnięta od ucha do ucha Darcy.
- Na waszym miejscu nie podrywałabym bym Elsy. - posłała im tajemniczy uśmieszek.
- Dlaczego? - spytali równocześnie. Byli tym faktem bardzo zaciekawieni.
- To jest ukochana Rossa. - uśmiechnęła się.
Hudsonowie podeszli do mnie. Jeff wyszeptał mi do ucha: ,, Jest twoja".
- To co oglądamy ten film? - zniecierpliwiła się gospodyni.
Razem z przyjaciółmi spędziłem cudowny czas na wygłupach...

Było kilka minut przed północą.
Wracałem samotnie do Domu Dziecka przez ciemny park. Majowy wieczór należał do chłodnych. Zapiąłem swoją kurtkę i schowałem ręce do kieszeni.
W oddali można było słyszeć głośną muzykę, jeżdżące samochody oraz krzyki kłócących się ludzi. W Los Angeles to normalność. Ludzie nocą są bardziej aktywni niż w jasny dzień.
Uwielbiałem to miasto. Nocą jest piękne. Te świecące bilbordy, piękne alejki, moja ulubiona Aleja Gwiazd w Hollywood, piaszczysta plaża... po prostu żyć nie umierać.
Nagle zawiał trochę silniejszy wiatr. Przeszły mnie dreszcze przez co zacząłem pocierać swoje ręce. Przyśpieszyłem kroku. Gałęzie drzew delikatnie się poruszały. Księżyc lśnił , a gwiazdki leniwie wisiały nad ziemią. Rozmyślałem nad całym dniem dzisiejszym. Nad zmianie stylu Ethana, poznanie Elisabeth w dość nietypowy sposób, aż po wspólny film. To był jeden z moich udanych dni.
Niespodziewanie zobaczyłem czarną sylwetkę, która poruszała się w sposób bezszelestny. Dostrzegłem ją po tym ja na mnie wpadła. Dostrzegłem coś dziwnego w tej osobie. Jakbym ją kiedyś spotkał. Dziewczyna ciężko oddychała, po dużym wysiłku. W ogóle się nie przejmowała, że wpadła na mnie. Cały czas wpatrywała się w jeden magiczny punkt, którego nie widziałem. Może to dziwne, ale zacząłem się o nią martwić. Nagle zaczęła się trząść. Ale nie wiedziałem czy ze strachu czy z zimna. Dostrzegłem, że kilka słonych kropel, spadły jej... na moją bluzę? Teraz już wiedziałem skąd ją kojarzę! Tajemnicza brunetka uciekająca przed siedemnastolatkiem. Dziewczyna zakryła twarz dłońmi i zaczęła płakać. Odwróciłem głowę w kierunku, którym znajdował się straszny punkt. Był nim ten sam chłopak, który przedtem też ją szukał. Tym razem miał ze sobą rosłego i silnego kumpla. Widziałem na ich twarzach szyderczy uśmiech.
- Idź! Uciekaj! - powiedziałem jej. Ona nawet nie drgnęła. - No już!
- Nie dam rady. Boję się. - wyszeptała tak, że ledwo co ją usłyszałem.
Było jednak za późno.
- No proszę, księżniczka znalazła księcia, który obroni ją przed złym smokiem. - dziewczyna rozpłakała się na dobre. - Ale zapomniała, że wielki zły smok potrafi ziać ogniem. - stał od nas jakieś trzy metry. Po chwili zaczął się do nas przybliżać, a za nim podążał jego napakowany kumpel. Dziewczyna wstała w mgnieniu oka. Znieruchomiała ze strachu. Stanąłem przed nią tak, że była schowana za moimi plecami. Nie spodobało się to kolesiowi, który jej groził.  - Posłuchaj. My nic ci nie zrobimy jeśli zejdziesz nam z drogi. Obiecuję, że już nigdy w życiu nas nie spotkasz... ani tej dziewczyny. - brunetka położyła swoją dłoń na moim ramieniu. Po czym lekko mnie pchnęła dając znak, żebym sobie odpuścił. Nie zamierzałem tego tak zostawić. Nienawidziłem takich lalusiów, którzy nie dbają o swoją dziewczynę.
- Nie. - odrzekłem stanowczo. - Nigdzie się nie ruszam.
- George zostaw go. Proszę... - powiedziała w miarę głośno, żeby to usłyszał.
- Ale on sam się to prosi. - stwierdził.
Dziewczyna przysunęła się do mnie bliżej, tak, że mogłem poczuć jej ciepły oddech na swoim karku. Po czym wyszeptała mi do ucha:
- Nie rób tego. Oni zrobią ci wielką krzywdę.
Nie zdążyłem nawet zareagować, gdy brunetka dostała mocno pięścią od osiłka. Cios był tak mocny, że upadła na ziemię. Prawdopodobnie straciła przytomność. Wkurzyłem się tak bardzo, że z całej siły kopnąłem moją chorą nogą w tego olbrzyma. Byłem zaskoczony faktem, że proteza jest tak bardzo wytrzymała i jeszcze się nie złamała. Muskularny chłopak zwijał się z bólu na ziemi. Trzymał się za bolące kolano i w kółko powtarzał, że ma złamaną nogę. Mnie również zaczął przeszywać przeraźliwy ból w okolicy kolana i uda, ale nie chciałem tego pokazać przy drugim kolesiu. Chciałem go uderzyć pięścią w twarz, ale zbyt szybki i dostałem mocno w prawy policzek. Poczułem, że z bolącego miejsca cieknie ciepła krew. Chwiejnym krokiem odsunąłem się od niego na kilka metrów. Spróbowałem ponownie go uderzyć, ale oberwałem jeszcze mocniej, ale tym razem w oko. Na pewno jutro będę miał wielkiego siniaka. Znowu odsunąłem się od niego na kilka metrów.
Nagle usłyszeliśmy dziwne dźwięki oraz szczekania psa. Oboje złych typów jak na zawołanie zaczęło uciekać, nawet ten olbrzym dawał radę kulejąc poruszać się szybko. W mgnieniu oka zniknęli za zakrętem. Myśleli, że to policja z psami tropicielskimi, a tak na prawdę to był pies jednej kobiety, która mieszka na tej samej ulicy, co mieści się Dom Dziecka. Ten owczarek niemiecki zawsze uciekał na nocne spacery, więc czasami go widywałem, gdy wracałem późno od przyjaciół. Tym razem pies był zajęty bawieniem się liśćmi. Obiecuję, że jutro kupię mu duża kość.
Podszedłem do tajemniczej brunetki. Zaczęła odzyskiwać przytomność. Mogłem się wtedy dokładniej przyjrzeć jej twarzy. Była blada. Miała kilka siniaków. Oczy były podpuchnięte od płaczu, a na czole miała małą bliznę. Była zmęczona.
- Nic...
- Proszę, nie bij mnie. - zakryła twarz dłońmi i skuliła się ze strachu. Musiała być ofiarą przemocy, skoro nawet mnie się bała.
- Spokojnie. Oni już sobie poszli. - powiedziałem łagodnie. - Już nic ci nie grozi.
Moje słowa nie zrobiły na niej żadnego wrażenia.  Ona nadal szlochała. Serce zaczęło mi się krajać, gdy widziałem dziewczynę w takim stanie.
Wziąłem ją delikatnie na ręce. Usłyszałem jak cicho syknęła z bólu. Poza tym była strasznie chuda. Usiadłem z nią na najbliższej ławce. Brunetka ze łzami w oczach odsunęła się ode mnie i znowu się skuliła. Przesunąłem się do niej i pociągnąłem ją tak, żeby usiadła mi na kolanach. Syknąłem cicho z bólu. Dziewczyna siedziała mi na kolanach trzęsąca się z zimna i niepotrzebnego strachu. Bez namysłu przytuliłem ją do siebie. Po kilku minutach przestała się trząść. Słyszałem jej oddech, który z powoli się uspokajał. Przysunąłem ją do siebie jeszcze bardziej. Dla pokazania jej, że przy mnie może się czuć bezpieczna, zacząłem ją delikatnie głaskać po plecach. Po dłuższej chwili chwyciła moją rękę i złączyła ją z moją. Drugą ręką ją obejmowałem.
- Ty jesteś chłopakiem, który pożyczył mi bluzę. Masz na imię Ross? Tak? -powiedziała pewniejszym głosem.
- Tak. - uśmiechnąłem się szczerze. Odwzajemniła gest.
- Nic ci nie jest? - zdziwiłem się jej pytaniem.
- Nic. - skłamałem.
Dziewczyna przyjrzała mi się uważnie. Po czym delikatnie ujęła moją twarz w swoich dłoniach. Zrobił mi się grymas na ustach. Trochę bolał mnie policzek.
- Jednak coś ci zrobili. - przybliżyła bardziej swoją twarz do mojej, żeby dokładniej ocenić mojego sińca na policzku. Czułem się trochę niezręcznie. Brunetka patrzyła na mnie z iskierkami w oczach.
Po chwili nachyliła się i złożyła na moim policzku bardzo delikatny, niepewny oraz nieśmiały pocałunek. Trwał około trzydziestu sekund. Ból częściowo ustąpił.
- Przepraszam. - wyszeptała i spuściła głowę.
- Za co? - zdziwiłem się.
- Za to, że wpakowałam cię w kłopoty. - wyznała.
- Uwierz mi. Bywałem w gorszych sytuacjach. - uśmiechnąłem się. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem, a po chwili lekko podniosła kąciki swych ust. - A teraz zdradzisz mi swoje imię?
- Jestem Laura...



Hejo. Wróciłam. Spodziewaliście się, że Lau będzie przyjaciółką Darcy, ale Was zaskoczyłam. Piszcie komentarze! Proszę.
Wasza Sexi Tygrysica
Christine

sobota, 17 maja 2014

Rozdział czwarty część pierwsza

Dla mojej wspaniałej drużyny Avengersów! Bardzo Was Kocham!


Co ty byś zrobił, gdybyś leżał na obcej dziewczynie, która była półnaga? Lub... co ty byś zrobiła, gdyby cię przygniatał obcy chłopak z nagim torsem? Po prostu przez przypadek byś się pośliznął i wpadł w niego. Zapewne szybko byś wstał, powiedział ciche przepraszam i zniknąłbyś z jego życia na zawsze. Proste. I to jak. Ale...
Inaczej to wygląda, gdy wkradasz się domu, zastajesz tam dziewczynę, z którą będziesz się widywał codziennie, ale bierze cię za włamywacza. Chcesz wszystko jej wytłumaczyć, ale ona nie daję ci dojść do słów. Niespodziewanie tracisz równowagę przewracasz się, spadając prosto na dziewczynę z ręcznikiem. Po ułamku sekundy do pokoju wpada twoja najlepsza kumpela i zastaję was w takiej sytuacji. Co robisz? ( to się wpakowałeś. :/ - od autora).
Przez dokładnie kilka sekund wpatrywaliśmy w siebie zszokowani zaistniałą sytuacją. Z tego wrażenia Darcy, aż opuściła siatkę pełną pysznych przysmaków. ( a tylko jednym -,- - od autora).
- Darcy, ja ci wszystko wytłumaczę. - zaczęła niepewnie jej przyjaciółka.
- Co mi wytłumaczycie? - zaśmiała się. - Że w moim pokoju robicie grę wstępną?! Nie! Ross nie próżnuję! - spaliłem ogromnego buraka. - Przepraszam, że przeszkodziłam wam w waszych małych igraszkach. - zaczęła powoli się wycofywać. - Gdy skończycie to zejdzie na film. A i podłoga nie jest zbyt wygodna. Proponuję łóżko. Tylko nie za głośno, bo sąsiedzi mogą wszystko usłyszeć. - po czym normalnie w świecie, opuściła nas zamykając drzwi.
Zdałem sobie sprawę, że nadal przygniatam biedną dziewczynę. W mgnieniu oka stałem na nogach i pomagałem jej wstać. Nie wiadomo, dlaczego, ale zacząłem się śmiać z całej tej durnej sytuacji. Dziewczyna również nie mogła opanować niekontrolowanego wybuchu. Chichraliśmy się tak długo, że zabrakło nam powietrza w płucach.
- Przepraszam za nią. - mówiła między atakami śmiechu. - Ona tylko żartowała. Musisz się przyzwyczaić. - chrumka jak świnka kiedy się śmieje. Naprawdę!
- Tak. Każdy dzień spędzony z nią wygląda fantastycznie. - stwierdziłem.
- Ty jesteś John czy Jeff? - zmieniła temat.
- Ani pierwszy, ani drugi. - uśmiechnąłem się.
- Czyli, że masz na imię Ethan? - zmieniła wyraz twarzy na lekko wkurzoną. - I ona jeszcze cię nie udusiła?
- Nie, ja jestem Ross. - wytłumaczyłem jej, bo zaczęła mnie lekko przerażać.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - A ja myślałam, że Hudsonowie są najbardziej zboczeni.
- Kochana, zapomniałaś o tym, że jak ktoś mówi o drugiej osobie, że jest zboczona, to tak naprawdę sama taka jest. - uśmiechnąłem się złowieszczo.
- Znalazł się Einstein! - uderzyła mnie lekko w ramię.
- Przepraszam, przepiękną Madame. - ukłoniłem się i nonszalancko pocałowałem ją w dłoń.
- Widzę, że z pana prawdziwy dżentelmen. - powiedziała uwodzicielsko.
- Przy tak pięknej damie to wstyd zachowywać się dziecinnie. - oznajmiłem podobnym tonem. Zrobiłem 'brewki'. Znowu zaczęła się chichrać.
- Wspaniale, pan wygląda w tej mokrej koszulce. - wyznała. Miałem białą bluzkę, więc można było zobaczyć moją klatkę piersiową.
- A pani cudownie wygląda w tym jasnoróżowym ręczniku. - stwierdziłem, a ona spaliła buraka i czym prędzej pobiegła do łazienki.
Wtedy zdałem sobie sprawę co powiedziałem.
Podszedłem do drzwi od łazienki i lekko zapukałem.
- Chciałbym przeprosić prześliczną Madame za moje godne potępienia słowa. Mam wielką nadzieję, że da mi tak urocza dama jeszcze jedyną, ostatnią szansę. - wypowiedziałem to jak prawdziwy dżentelmen z tamtych lat.
- Oczywiście, że przyjmę pana przeprosiny. - w jej głosie usłyszałem wielką radość. - Tylko daj mi chwilkę na przebranie się.
- Ok.
W międzyczasie zbierałem zakupy, które rozsypała Darcy. Coś czuję, że po tym wieczorze przytyję z dziesięć kilogramów. Gdy skończyłem tą czynność dziewczyna stała ubrana przede mną i czekała na mój ruch.
- Idziemy do Darcy? Pewnie się szykuje do roli matki chrzestnej. - powiedziałem z uśmiechem na twarzy. Zaśmiała się cicho pod nosem.
Postanowiliśmy już pójść na dół, żeby nie martwic naszej kumpeli...


Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam. Po tygodniowej nieobecności napisałam takie coś! Ten rozdział jest beznadziejny :(. Po raz pierwszy brakuje mi weny. Proszę podsuńcie mi pomysł na następną część. Może wróci mi częściowo wena. Przepraszam was ... bardzo i mocno
Wasza Tygrysica
Christine

czwartek, 8 maja 2014

Rozdział trzeci

Dedykuję go Wszystkim Moim Tygryskom, które czytają moje bzdety :P.

I znowu to samo. Mroczna ballada o śmierci, która drugi raz w tym tygodniu sprawiła, że spadłem z łóżka dała o sobie znać ze zdwojoną siłą. Ethan ustawił dzwięk w komórce jak najgłośniej, bo nie chciał zaspać. Przy takiej muzyce to by trupa obudził. Na domiar złego Metallica wbiła swoje pazury tam, gdzie słońce nigdy nie bywa. I weź tu miej normalny poranek.
Mój przyjaciel był dzisiaj podejrzanie szczęśliwy. Przez pięć minut wpatrywał się w szafę w poszukiwaniu odpowiedniego ubrania. Przy czym wyrzucił większą zawartość swojej szafy. Patrzyłem na to wszystko z lekkim szokiem. Zazwyczaj ubierał się jak prawdziwy heavy metalowiec. Ale dzisiaj zaskoczył mnie tym, że wyciągnął biały podkoszulek, ciemnoniebieską koszulę, oraz czarne jeansy, które nosił tylko na występy. Tanecznym krokiem w stronę łazienki zostawiając mnie zdezorientowanego w pokoju. Nie tylko ja zauważyłem jego dziwne zachowanie. Kotka wskoczyła na jego łóżko i schowała się po kołdrą. Nigdy tego wcześniej nie robiła.
W międzyczasie ubrałem się w moją ulubioną białą bluzkę z krótkim rękawem, czarne jeansy, ukochane granatowe conversy oraz skórzaną kurtką, z którą nigdy się nie rozstaję. Po czym oglądnąłem się w lustrze i mogłem stwierdzić, że wyglądam czadowo ( yhy... znalazł się przystojniak -,-  - od autora) ( powiedziała ,, Top Model'' -. Przynajmniej nie jestem wkurzającą brunetką - od Ross) ( nie obrażaj mnie irytująca blondynko - od autor) ( patelnia pójdzie w ruch - od Ross) ( czyli zrobisz mi w końcu tą jajecznicę :D - od autorka). Nie przejmując się kąśliwymi uwagami autorki, założyłem na plecy plecak i już miałem wychodzić kiedy ujrzałem Ethana z nową fryzurą. Zazwyczaj nosił wełnianą czapkę, a teraz użył mojej odżywki i sprawił, że wyglądał całkowicie inaczej.
- Dzięki za odżywkę. - powiedział po czym, chwycił torbę i wybiegł z pokoju, zostawiając mnie nie wiedzącego co o tym sądzić.


W liceum same nudy.
Pan Steve po raz kolejny opowiadał o nudnych wzorach, któryś raz z rzędu. Natomiast żeńska część klasy patrzyła na niego marząc o tym, że kiedyś zwróci, na którąś z nich uwagę i stworzą idealną parę. Będą mieli wspólny dom, gromadkę dzieci, psa i kota do kompletu i razem stworzą fantastyczną rodzinę, w której będzie panowało szczęście. Nigdy nie przydarzy się im żadna kłótnia, sprzeczki czy też problemy w związku. Będzie tak idealna, że na samą myśl o tym mam ochotę zwymiotować.
Bracia Hudsonowie byli jak zwykle weseli. Gdy nauczyciel nie patrzył zachowywali się jak pięcioletnie dzieci i rzucali samolocikami po całej klasie. W takiej chwili miałem ochotę zapaść się pod ziemię i nie mieć z nimi nic wspólnego. No, ale cóż przyjaciół trzeba akceptować takimi jakimi są. Nawet jeżeli zachowują się jak osoby, które uciekły z psychiatryka (prawda Ola! - od Ross) (Awww... ale to słodkie. Uważasz mnie za swoją przyjaciółkę. - od autora) (niestety, ktoś musi się do ciebie przyznawać :) - od Ross)
Historię przesiedziałem SMS - ując z Ethanem, który ciągle skarżył się na przyjaciółkę albo pisał jaka to cudowna jest jego dziewczyna. Nauczyciel niczego nie zauważył, ponieważ był zajęty tłumaczeniem wojny z 1812 ( zerżnięte z serialu Mr.Young :D - od autorki) i uciszaniem co chwila Jeffa.
Od samego rana nie widziałem Darcy. Postanowiłem do niej zadzwonić przed trzecią lekcją. Przecież chyba nie jest załamana faktem, że chłopak, w którym podkochuję się od kilku lat, chodzi z popularną dziewczyną w szkole, która ma figurę modelki oraz interesuję się motocyklami... taaaa...ma o co się martwić...
Po trzech sygnałach odebrała telefon:
- Tak? - powiedziała bardzo oschłym głosem, którego nigdy po niej się nie spodziewałem, bo należała do osób zawsze wesołych.
- Cześć. - zacząłem pewnie. - Czemu nie ma cię w szkole? - głupszego pytania nie mogłem wymyślić. Pewnie lekko się zirytowała.
- Przyjechała moja przyjaciółka z Nowego Yorku. - na szczęście nie wyczułem w jej głosie gniewu. - Więc postanowiłam, że zostanę dzisiaj w domu i trochę spędzę z nią czas.
- To fajnie. - ucieszyłem się szczerze. Babskie pogaduchy dobrze jej zrobią.
- Jak chcesz mógłbyś wpaść do mnie po szkole razem z Hudsonami. - powiedziała weselszym głosem. - Moja przyjaciółka bardzo chce Was poznać.
- Dobrze. Na pewno wpadniemy. - zapewniłem ją. - A i jeszcze jedno...
- Tak! Będę ci wysyłała poprawne odpowiedzi na sprawdzian geografii. Znalazłam ten test w necie. Nauczyciel nawet się nie zauważy. - powiedziała.
Na wychowaniu fizycznym mieliśmy okrążyć sześć razy boisko do football'u. I właśnie w tym momencie mój staw kolanowy dał o sobie znać. Nie chciałem, jednak stwarzać problemu, więc biegałem z grupą w dość szybkim tempie. W szkole nikt nie wiedział o moim wypadku, oprócz przyjaciół, więc zawsze na w-f brałem długie spodnie, żeby nikt niczego nie zauważył. Zwłaszcza Jake i Drake.
Jeff i John co chwila ślinili się do grupy cheerleaderek, które w tej chwili miały trening przed meczem. Wśród nich zauważyłem blondynkę Paulę, dziewczynę mego kumpla, która szeptała z Julie, siostrą Drake i czasami zerkały w kierunku moim bądz Ethana, który w tym czasie grał w piłkę nożną z innymi chłopakami.
Na geografii faktycznie wszystko podpowiadała mi Darcy przez SMS-a. Na szczęście nikt niczego nie zauważył.
Inne lekcje minęły mi bardzo szybko. Zamierzałem po szkole pójść na obiad do Darcy i jej rodziny. Niestety bracia Hudsonowie nie mogli spotkać się z przyjaciółką, ponieważ mają ważne egzaminy w szkole muzycznej.
Zostałem, więc sam...
Bo przecież nie wezmę Ethana ze sobą...


Drzwi do domu mojej przyjaciółki były zamknięte na cztery spusty. Dziwnie się to zapowiadało, ponieważ wcześniej umówiliśmy się, że do niej przyjdę. Molestowałem niemiłosiernie ten dzwonek do drzwi, ale widocznie nikogo nie było. Tak samo nie odbierała telefonu. Wydawało mi się to nadzwyczaj podejrzane.
Postanowiłem, że sprawdzę czy, aby na pewno jej nie ma, wspinając się na drzewo i wchodząc przez otwarte drzwi balkonowe. Z niewielkim trudem wciągnąłem się na pierwszą gałąz i nim się obejrzałem, byłem na górze ( osz ty Spider-Manie. - od autor)
Powoli otworzyłem drzwi.
Pierwsze co usłyszałem to anielski głos damski, który na pewno nie należał do Darcy.
Nagle z łazienki wyszła dziewczyna o przepięknym głosie. Miała na sobie jasnoróżowy ręcznik. Gdy mnie ujrzała zaczęła piszczeć:
- Aaaaaaaaaa! Ty zboczeńcu!
- Ja naprawdę nie chciał...
Dziewczyna podeszła do mnie bliżej chcąc mnie wygonić z pomieszczenia, ale źle się wytarła, bo z jej ciała spadło na ziemię trochę wody. W pewnym momencie straciłem równowagę i spadłem prosto na nią.
Zaczęła mi krzyczeć do ucha.
Wtedy do pokoju wpadła Darcy i zastała nas w dwuznacznej sytuacji....


Przepraszam, ale nie dałam rady napisać dłuższego. Głowa mnie boli od samego rana. Mam nadzieję, że nie będziecie się gniewać.
Bardzo Was Kocham
Wasza chora
Christine